Światło ma moc.
Stworzyliśmy ten projekt z grupą silnych osobowości, my daliśmy koncept i storyboardy a na pokład wskoczyli ludzie o swoich mocach. Paweł i Agata od tańca, Michał Rodziński, Rafał Pietrowicz i Mateusz Pirecki od animacji, Kuba Łuka stworzył muzę, Super AV od technologii. Wszyscy razem wzięci zmapowaliśmy kościół Świętej Anny w Warszawie na festiwalu światła, dając widzom mocny intensywny obraz. Psychodeliczne przeżycie i wizualny trans towarzyszyły widzom w czasie pokazu. Ale zacznijmy od początku...
Megi narysowała to co zrodziło się w naszych głowach po wstępnej rozmowie ze zleceniodawcą Michał Kaczmarzyk Qbik Pracownia Architektoniczna, gdzie wiedzieliśmy od startu że tancerze będą metaforą światła, ruchów cząsteczkowej energii. Sesję nagrywaliśmy na greenscreenie, a tancerze byli w strojach zentai ;), trudno się oddycha ale efekt wart jest poświęcenia.
No i ruszyło!
Na dzień dobry, po pierwszym pokazie, mapping był puszczany każdego wieczoru przez 3 dni, co godzinę, okazało się że dla wpływowych ludzi związanych z festiwalem, treść obrazów jest zbyt intensywna i erotyczna, w związku z czym zostaliśmy poproszeni o prywatny okaz dla pana proboszcza i wytłumaczenie jakie motywy, pomysły towarzyszyły nam przy tworzeniu wizualizacji.
Po wspólnych uzgodnieniach stwierdziliśmy że wyżej wymienionych treści nie ma, lecz dobrze byłoby przed każdą projekcją przeczytać krótką notkę co artyści mieli na myśli tworząc ten pokaz ;)
Efekt działania.
Z mappingiem jest tak że albo działa albo nie. I nie chodzi tu o jakieś zaawansowane renderingi 3d latających form, idealnie spasowanych z bryłą budynku, ale bardziej o spójny pomysł na całość, na całe show które ma się objawić na oczach widzów. Jak wiemy przy okazji mappingów nie jest to łatwy temat, kto widział takie realizacje ten wie jak to wygląda w realu.
Dla mnie oprócz samego pomysłu ważna jest też technologia, ilość światła, oraz obiekt który jest mapowany, jeżeli te wszystkie składowe się zgadzają wtedy na ogól siedzi całość w rytmie z muzyką. Trzeba przyznać, że Kuba porwał nas swoją kompozycją i wiele motywów narodziło się po wysłuchaniu utworu, jak gdyby na nowo spojrzeliśmy na całość z orientalną perspektywą.
Samo siedzenie w studio w 4 chłopa i realizowanie animacji według storyboardu to była czysta, alchemiczna przyjemność. Nasze kompy gorące od renderingów finalnych scen biegły do kolejnych klatek, żeby zdążyć z całością i żeby było NAJ! No i chyba było, czasami sami ludzie podchodzili do nas po pokazie i gratulowali, dopytywali o szczegóły realizacji, było miło.